Antyrządowy protest pod nazwą „Republika Czeska na 1. miejscu” przeszedł ulicami Pragi wywołując konsternację wśród europejskich polityków, którzy zgadzają się z czeskim premierem Petrem Fialą, iż priorytetem dla UE powinno być aktywne wspieranie Ukrainy. To pierwszy tak wielki wybuch społecznego niezadowolenia na obszarze Unii Europejskiej w związku z nasilającym się kryzysem ekonomicznym, który, zdaniem protestujących, jest pogłębiany przez przedłużanie wojny kolejnymi dostawami uzbrojenia dla Ukrainy, czy politykę sankcji obejmującą tanie surowce z Rosji. O komentarz poprosiliśmy naszego czeskiego korespondenta Ladislava Zemáneka.
Redakcja: Jakie hasła dominowały na sobotniej antyrządowej demonstracji w Pradze?
Ladislav Zemánek: Myślę, że program demonstracji można streścić w trzech słowach – suwerenność, neutralność i godność. Organizatorzy oraz pojedynczy mówcy akcentowali aktualne problemy, które dominują w politycznym i społecznym dyskursie – kryzys energetyczny, zagrożenie bezpieczeństwa ekonomicznego, zachwianie rynku spożywczego, konieczność zachowania politycznej suwerenności, militarnej neutralności, wolności słowa, czy kwestie migracyjne. Celem opozycji jest uczynienie Republiki Czeskiej maksymalnie niezależną. Aspiracje te obejmują wystąpienie z NATO, UE oraz innych atlantyckich struktur, prowadzenie pragmatycznej, wielowektorowej polityki zagranicznej, zachowanie narodowej waluty, negocjacje z Rosją na temat kwestii energetycznych, ochronę wolności słowa oraz innych podstawowych praw, które w ostatnich miesiącach i latach są poddawane coraz to większym ograniczeniom. Niepokojom społecznym wyraźnie sprzyja również inflacja sięgająca 20% i największy spadek poziomu życia od czasu upadku reżimu komunistycznego, a także radykalna rewizja polityki zagranicznej, zagrażająca pozycji Republiki Czeskiej na arenie międzynarodowej.
R: Ile osób uczestniczyło w zgromadzeniu? Jakie partie i organizacje poparły protest?
LS:Według organów bezpieczeństwa w demonstracji uczestniczyło ok. 70 tys. osób, według innych danych do 100 tys. osób. Charakterystycznym, a także ważnym rysem tychże protestów jest fakt, że udało się zjednoczyć różne środowiska, obozy polityczne i organizacje – konserwatystów, nacjonalistów, komunistów, populistów, podmioty prawicowe i lewicowe. Jeśli chodzi o partie polityczne, do demonstracji przyłączyła się zarówno parlamentarna SPD, jak i pozaparlamentarna, narodowo konserwatywna Trikolora, partia komunistyczna, libertarianie z ruchu Svobodných oraz wiele innych drobniejszych podmiotów. Właśnie tego rodzaju sojusz taktyczny jest podstawowym fundamentem dla porażki hegemonii liberalizmu. Należy podkreślić, że w Pradze ludzie nie demonstrowali przeciwko jakimś cząstkowym problemom czy poszczególnym krokom obecnego rządu, ale przeciwko praktyce czeskiej liberalnej demokracji jako takiej. Akcja jest więc wyrazem rosnącego zapotrzebowania na inną demokrację, powiedzmy nieliberalną.
R: Czy istnieje szansa na powstanie szerokiego politycznego porozumienia na rzecz realizacji żądań demonstrantów?
LS: Na poziomie koalicji rządowej zdecydowanie nie. Rząd pod kierownictwem Petra Fialy uważa, że pod względem ekonomicznym już odpowiednio zadbał o obywateli, a jeszcze bardziej hałaśliwie odpowiada na krytykę swojej agendy w kwestiach polityki zagranicznej, która obejmuje forsowne wspieranie Ukrainy, a także „jastrzębie” podejście względem relacji z Rosją i Chinami oraz globalnej obrony zachodniej, liberalnej hegemonii. Nieprzypadkowo reakcją premiera na sobotnią demonstrację było stwierdzenie, że jest ona dziełem „rosyjskiej V kolumny”. Petr Fiala spotyka się za te słowa z krytyką już nie tylko ze strony przedstawicieli opozycji, ale także partnerów koalicyjnych oraz członków własnego rządu. Wisienką na torcie jest oświadczenie ukraińskiego ministerstwa spraw zagranicznych, które ogłosiło, że praska demonstracja uraziła honor i godność Ukrainy.
R: Czy według Pana jest to początek dużych, politycznych zmian w Republice Czeskiej i Europie w związku z nadchodzącym kryzysem energetycznym, czy też mamy do czynienia z nieposiadającym realnego znaczenia ruchem dysydenckim, który wkrótce zostanie zmarginalizowany?
LS: W obecnej chwili ruch ten nie posiada realnych wpływów politycznych. Jeśli jednak poszczególne kryzysy, które dotykają przecież nie tylko Europy Środkowej, będą się namnażać i wzmacniać, istnieje duże prawdopodobieństwo, że ruch protestu również będzie rosnąć w siłę. Otwarte pozostaje pytanie, czy uda mu się przekuć swoje wpływy społeczne na konkretne zyski polityczne, czy też nie. Kolejną niewiadomą jest stosunek głównej siły opozycyjnej, czyli ruchu ANO byłego premiera Andreja Babiša, względem ruchu protestu. W grze jest zatem zbyt wiele nieznanych zmiennych, abyśmy mogli na poważnie przewidywać dalszy rozwój wypadków. Uważam, że ostatnie lata wyraźnie pokazały, że sytuacja może się zmienić z dnia na dzień.
R: Dziękujemy za rozmowę.
Dodaj komentarz